Archiwum sierpień 2005


sie 26 2005 4
Komentarze: 9

Nic tylko spokój mnie może uratować.

Nie dać się zastraszyć.

Niewolicy nie dam z siebie zrobić. Już wolę być sama.

I jak mi jeszcze raz z czymś takim wyskoczy, to mu powiem, że ja się nie boję, że dam sobie radę, że nawet się za nim nie obejrzę. I zdobędę wszystko, co sobie wymarzyłam bez jego pomocy.

Nie może być tak żeby J. stawiał mi warunki. Ja mu nie dyktuję co on może, a czego nie powinien robić. Wymagam tylko, żeby wypełnial niektóre obowiązki, tak jak i ja to robię.

Gdzie podziało się PARTNERSTWO.

Nie ma miłości, nie ma zrozumienia, nie ma przyjaźni.

Wiem, na wszystko trzeba sobie zasłużyć.

Tylko czy ja jestem takim największym złem jakie go spotkało?

Gdyby tak było, to przecież miał okazję wszystko zakończyć.

Nie wykorzystał okazji. Chyba nie chciał. W jakiś sposób mu zależy. Jak mu zależy, to niech to pokarze. Niech nie staje sie tyranem despotą, zaborczym gnojkiem.

Nie zniosę tego.

Niech się nareperuje i to szybko.

 

zwyczajna_kobieta? : :
sie 25 2005 3
Komentarze: 0

Ja do świętych nie należę, ale takie cyrki jak się u mnie w Firmie wyprawiają... Aż strach opowiadać.

Bo według mnie, to jak już się TO robi, to trzeba trochę taktu, chociaż trochę wszystko zatuszować, chociaż udawać, że tak nie jest jak inni myślą. A tu proszę pan X i pani Y znowu coś planują i wszyscy o tym wiedzą. No może poza żoną pana X i chłopakiem pani Y.

Dobrze, że na koszulkach nie maja napisów: PIEPRZĘ SIĘ Z X czy też z Y.

Nie wpowiem, że i mi nie przeszło przez myśl, żeby ten wyjazd jakoś wykorzystać, ale przekalkulowałam i stwierdziłam, że nie ma jak, rozsądek wziął górę.

Co nie znaczy, że nie tęsknię za K. w końcu nie widziałam go już ponad 70 dni.

Za to uśmiecha się do mnie codziennie. Dziękuję przypadkowi, szczęściu, losowi i Firmie;) za takiego przyjaciela:).

 

zwyczajna_kobieta? : :
sie 12 2005 2
Komentarze: 4

J. - mąż mój, niby się reperuje, ale co z tego?

Wszystko co robi, jest dla mnie przesadne, sztuczne.

Uśmiecha się za często, żartuje w najmniej odpowiednich momentach, stara się prowdzić błache rozmowy, byle temat w jakiś sposób nie otarł się o K. Załatwia większość powierzonych tematów, pilnuje terminów.

Jest miły.

Naprawia wszystkie wypunktowane przeze mnie miejsca.

A mnie cholera drażni to.

Odbieram wszystko jako fałszywą monetę, bo jak raptem pokilkunastu latach niedostrzegania mnie i tego co robię mógłby zauważyć, że obiad był smaczny, że dobrze wyglądam??

I do tego K. się ode mnie odsuwa:(

Chce żebym sobie jakoś to wszystko poukładała.

A ja nie umiem bez niego.

Brakuje mi go ogromnie.

Ale nie narzucam się. Nie odzywam, nie piszę.

Myśli, że jeśli będzie się mniej ze mną kontaktował, to jakoś wszystko się  u nas wyklaruje. A tu chyba lepiej być nie będzie.

Żałuję, że nie miałam tyle odwagi by skończyć z J.

 

Chyba w chwili obecnej nie zaliczam się do najszczęśliwszych osób.

Tak w ogóle to powątpiewam czy warto się wysilać, starać?

I tak wszystko w g... się obraca...

zwyczajna_kobieta? : :
sie 10 2005 ...
Komentarze: 2

postanowiłam TU wrócić

zwyczajna_kobieta? : :